Przejdź do głównej zawartości

ALICANTE - informacje praktyczne, zwiedzanie

Główny deptak w Alicante
W tym roku dwukrotnie odwiedziłam półwysep Iberyjski. Na przełomie marca i kwietnia udało mi się wraz z rodziną zwiedzić przecudną Lizbonę, a niedawno - bo właśnie we wrześniu spokojne Alicante.

Jeśli macie ochotę na wyjazd na którym częściowo chcecie sobie poleniuchować na plaży a częściowo coś pozwiedzać to myślę, że Alicante (bądź okolice) jest do tego idealne.

Do Alicante wraz z moim mężem polecieliśmy na własną rękę - tj. tanimi liniami Wizzair z Warszawy. Nocleg rezerwowaliśmy przez stronę https://www.airbnb.pl - którą szczerze Wam polecam. Niejednokrotnie da się tu znaleźć nocleg za cenę o wiele niższą niż booking.com , a warunki mieszkaniowe są świetne. Z platformy korzystaliśmy dwukrotnie i byliśmy bardzo zadowoleni. Raz korzystaliśmy z Wimdu (https://www.wimdu.pl) - i ten serwis również wam polecam :)

Alicante to piękne miasto. Do najważniejszych miejsc można dojść wszędzie na pieszo, nie uwzględniając największej plaży San Juan czy Muchavista. Natomiast jedna z plaż  (niestety najbardziej zatłoczona) jest przy samym centrum, także dojazd do niej jakąkolwiek komunikacją nie jest konieczny.

Dojazd z lotniska do centrum Alicante zajmuje około 20-30 min. Na tej trasie kursuje specjalny autobus C6, który jeździ co 20 min. Koszt jednego przejazdu to 3,85euro za osobę. Autobusy są wygodne, klimatyzowane, przystosowane do pasażerów z bagażem (specjalne miejsca i półki na bagaż).

Aby dojechać na jedną z bardziej odległych, za to bardzo uroczych plaż (które we wrześniu były praktycznie puste) trzeba udać się na tramwaj (my akurat mieliśmy blisko na stację MERCADO), początkowa stacja nazywa się LUCEROS. Pierwsze trzy główne stacje tramwajowe są pod ziemią i przypominają metro. Aby dojechać do Plaży San Juan można wsiąść w tramwaj nr 4 i wysiąść na przystanku Pl. La Coruna (San Juan). Aczkolwiek polecam inne rozwiązanie  - tj. wsiąść w tramwaj nr 3 i wysiąść na przystanku Carrabiners albo Muchavista. Dlaczego? Z prostego powodu - nie lubię kiedy obok plaży jest McDonald i Burger King i tego typu podobne knajpy, bo i ludzi wtedy więcej. Im dalej pojedziecie tym bardziej możecie liczyć na spokój i ciszę. Na poniższym obrazku plaża Muchavista około godziny 12. Pustki prawda? :)

Plaża Muchavista

Jeżeli planujecie kilka wypadów na plaże warto zaopatrzyć się w kartę na doładowania (jej koszt 2 euro), którą można kupić na stacji metra w okienku (nie da się jej kupić w automacie). Możecie ją doładować na 10 bądź 20 przejazdów. Warto pamiętać, że z jednej karty może korzystać kilka osób. Jeżeli więc podróżujecie wszędzie w kilka osób nie warto kupować większej ilości kart. Koszt jednego przejazdu przy doładowanej karcie to 0,85 euro, a bilet papierowy kupiony w automacie bez karty - 1,35 euro. Jest rożnica :)

W przypadku gdy planujecie dłuższą podróż (my np wybraliśmy się do miasteczka Altea), zmieniacie strefę komunikacyjną (mapy stref dostępne na każdym przystanku tramwajowym oraz na tej stronie ) - wtedy karta nie obowiązuje (chyba że kupicie ją droższą obowiązującą na więcej stref). Musicie kupić bilet w automacie - tu najlepiej sprawdza się opcja podróży tam i z powrotem (ida y vuelta). Bilet  kosztuje wtedy zdecydowanie mniej niż kupiony w każdą stronę osobno.  I ta sytuacja dotyczy rówież pociągów w Hiszpanii. Np. przy podróży do Walencji o tym nie wiedzielismy - a później okazało się że moglibyśmy mieć 20% zniżki na każdy bilet przy zakupie ich od razu "tam i z powrotem" (pamiętajcie tylko, że w przypadku pociągów musicie wiedzieć, którym pociągiem planujecie wrócić bo mogą mieć rezerwację miejsc, w przypadku tramwajów macie 24 godziny na wykorzystanie biletu tam i z powrotem). Cennik biletów tramwajowych dostępny na pod tym linkiem.

Zamek św. Barbary - widok z trasy

Co możemy polecić w Alicante? Na pewno warto zwiedzić zamek św. Barbary.  Można dostać się tam windą (aczkolwiek podróż dla dwóch osób tam i z powrotem to koszt ok. 10 euro) chociaż my na takich wyjazdach staramy się nie wydawać pieniędzy na niepotrzebne rzeczy, w związku z tym wybraliśmy się na zamek pieszo - z czego jesteśmy bardzo zadowoleni bo po drodze widoki były cudowne, szło się bardzo przyjemnie a samo wejście nie powinno zająć więcej niż 30 min (z przerwami na zachwycanie się widokiem).

Widoki z zamku św. Barbary

Widoki z zamku św. Barbary

Oprócz pięknych plaż i zamku warto pospacerować uliczkami Alicante. Jedna powinna podobać się zwłaszcza dzieciom bo znajduje się na niej wiele "grzybków" z różnorodnymi żyjątkami jak ślimaczki itp. Wygląda to jak z bajki i myślę, że i dorosłym powinno się podobać (w naszym przypadku tak było :D ).

Wiadomo, że niesamowite wrażenie robi również główny deptak w Alicante za sprawą kolorowych esów floresów. Szkoda, że w Polsce nie robią takich kolorowych, uroczych chodników. Żyło by się zdecydowanie lepiej - zwłaszcza w tak ponurym i pochmurnym kraju.

Jeśli chodzi o jedzenie - ciężko nam polecić coś konkretnego. W Alicante jest tyle restauracji z pysznym jedzeniem, że chyba gdzie byście nie poszli to powinno wam wszystko smakować. Dużo restauracji posiada menu dnia za około 11 - 15 euro. Warto skusić się na tą opcję, bo najecie się do syta przystawką, daniem głównym i deserem.

Deseczki z tapas w D'Tablas
Z knajp Tapas bardzo przypadlo nam do gustu D'Tablas (blisko Mc Donalda w Alicante). Bardzo fajna knajpka z przepysznym tapas hiszpańskim. Zasada bardzo prosta - wchodzicie, dostajecie szklanki piwa (0,60 euro za szklankę piwa), a kelner chodzi z tacą i częstuje tapasami ułożonymi na deseczkach. Tapas jest różnorodne  - możecie wybrać to na co macie ochotę. Koszt jednej deseczki to 0,90 euro. Rachunek wystawiany jest na koniec przez kelnera - zlicza on ilość szklanek i deseczek :) Jedzenie było pyszne więc naprawdę warto spróbować. Chociaż z tego co wiem jest jeszcze jedna knajpka z deseczkami tapas w innym miejscu w Alicante - niestety nie wiem jak się nazywa ale ponoć jest równie smacznie i ceny identyczne.
Myślę, że to co opisałam to najważniejsze informacje o Alicante. Jeśli macie jakieś pytania - piszcie śmiało.
W następnych postach - wycieczka do Altei i Walencji :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szaleństwo zakupowe w drogerii Rossmann. Lakier nr 26 PUPA

J ako, że niedawno w Rossmannie była promocja minus 49% na kosmetyki kolorowe (minus 55% dla klubowiczów) musiałam skorzystać z niej i ja :) Zakupy były dość spore. Tak naprawdę dzięki tej promocji można wiele oszczędzić i kupić kosmetyki na które nas zazwyczaj po prostu nie stać.  Promocja w drogeriach Rossmann zagościła chyba na stałe - pojawia się systematycznie, a dzięki niej mogę przetestować wiele kosmetyków, zwłaszcza tych, których nie do końca jestem pewna czy będą mi odpowiadać, czy też nie ale w związku z promocją nie jest żal mi ich kupić. Bardzo często okazuje się też, że bardzo dobrze, że je kupiłam. Moje ostatnie łupy (nie wszystkie na zdjęciu - brakuje jeszcze tuszu i jednego pudru): Nie będę się o nich wszystkich rozpisywać od razu, gdyż chciałabym najpierw móc je przetestować a dopiero potem się o nich wypowiadać by móc je bardziej rzetelnie ocenić. Jednym z pierwszych przetestowanych kosmetyków był lakier nr 26 marki PUPA . Z tą marką przywitałam się już j

Paleta cieni - MAC - BURGUNDY TIMES NINE

Tym razem krótka recenzja cudownej paletki cieni do powiek firmy MAC - Burgundy Times Nine. Otrzymałam ją w prezencie od mojego męża, któremu udało się kupić ją w okazyjnej cenie podczas jednego ze służbowych zagranicznych wyjazdów.  Cena w Polsce to ok 170 zł (Douglas).  Cienie są dobrze napigmentowane, jedynie dwa matowe kolory są ledwo zauważalne na mojej ręce, ale wynika to głównie z faktu, że mam ciemną karnację i po prostu kolor się zlewa z moją skórą. W dodatku one mają za zadanie delikatnie rozjaśniać powiekę i w tym się sprawdzają. Jak wiadomo każdy w paletce ma jakieś swoje ulubione kolory. Moimi jest dolny rządek najbardziej pasujący do samej nazwy paletki - a więc burgundowy.  Wrzucam Wam dwie foty - jedną robiłam w świetle dziennym (przy pochmurnym niebie), drugą przy sztucznym świetle. Niestety światło dzienne bardzo zmieniło kolory na zdjęciu więc wydają się trochę inne, ale trochę lepiej widać pigmentację, z kolei przy sztucznym świetle kolory są lepiej odwzor